Nareszcie!
Po chyba 3 latach wybierania się, udało mi się tam dotrzeć :)
Pojechałyśmy w sobotę rano razem z
Toresem, na miejscu odebrała nas
Michelle i zawiozła na miejsce.
Misiu dziekujemy bardzo bardzo - szkoda, że nie mogłaś być z nami :***
Było cudnie!!!! Trochę sie czułam, jak pies myśliwski na polowaniu :P
Z wrażenia nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, a szkoda, bo niektóre eksponaty warte były uwiecznienia.
A oto moje zdobycze:
Walizka
- nie zamierzałam kupować, ale szybko się okazało, że będę potrzebować coś, w czym przewiozę swoje skarby :)
Pudełeczka, skrzyneczki i wieszaki
- w tym jeden z napisem - konfekcja męzka ;)
Datownik i numerator
Szablony :)
Stary zeszyt z przepisami - po polsku.
Właściwie to Cynka go znalazła i mi odstąpiła - pokłony!!!
Kolejowa latarenka - następnym razem musze zdobyć jeszcze taką z napisem PKP :)
I najcudniejsze - parę cyferblatów i trybików,
nożyczki (dzieki Gurianie:*),
stary ustnik do trąbki - myślałam, że mój mąz się ucieszy hahahaha,
kałamarzyk, dwie cudne miarki,
mini wagę, stalówki i całą garśc starych kluczy :)
Było świetnie!!!
I nawet obolałe mięśnie od dźwigania tej mojej walizy
tego nie zmienią :)
Toresowi dziękuję za towarzystwo w podróży, pomoc w targaniu gratów, pilnowanie walizy
i pożyczanie kasy :):):)
Michelle - za zmobilizowanie i transport!
Cynce i Gurianie za wskazanie cennych miejsc i dzielenie się łupami!!!
Gurianę dodatkowo przepraszam za sernik - melduję, ze doczytałam w pociągu!!!
Tak było o!!!